środa, 17 lipca 2013

Sen. Skok.

Widzę statek z tysiącem pasażerów na pokładzie. Statek wydaje sie bardzo bezpieczny. Do czasu gdy zaczyna się bujać z lewej do prawej na wielkiej fali. Trwa to moment. Widzę jak w końcu odwraca się brzuchem do góry. Drewniany kadłub zakrywa wszystkich. Nikogo nie widać czy przeżył. Ocean jest lodowaty a fale są ogromne i silne.
Zmienia się perspektywa tego co oglądam. Patrzę na wszystko stojąc na wielkim jachcie, który mknie przed siebie ale w innym kierunku zupełnie. Jestem sama. Stoję na rufie. Nikt statkiem nie kieruje. Jestem na rwącej rzece choć jednocześnie jest skuta lodem. Mam skoczyć z rufy zanim statek się roztrzaska. Widzę jak zbliża się pętla rzeki coraz szybciej i bliżej. Cholernie boję się skoczyć.
Kalkuluje czy dam radę wymanewrować statkiem tak by roztrzaskać sie burtą i wypaść na ląd. Jesli skoczę będę pewnie miała połamane nogi albo zamarzne w wodzie albo lód się zawali. Nie mogę się przemóc ale to jedyna sensowna opcja.
Na tafli lodu po którym mknie mój statek stoi kilka osób. Czekają na mój skok. Wierzą że to zrobię. Dopingują mi. Budzę się.