Terapia mięśniowo-powięziowa jest metodą głębokiej pracy z
ciałem. Jej celem jest poprawa jego funkcjonowania. Ale nie tylko.
Intensywność terapii sprawia, że uwalniają się także stłumione emocje.
Może się zdarzyć, że któregoś dnia wstajemy i czujemy że coś się zmieniło: bo jesteśmy o pół centymetra wyżsi i mamy inną perspektywę patrzenia na świat. Nie boli już kręgosłup, ale zyskujemy też pewność siebie mówi Paweł Płoszaj, terapeuta Studio Sante.
Terapia mięśniowo – powięziowa jest intensywną pracą z ciałem. Na czym polega jej unikalność?
To bardzo świadoma praca z ciałem. Terapia mięśniowo-powięziowa
oparta jest na koncepcji taśm anatomicznych, stworzonej przez
fizjoterapeutę Toma Myersa. Żeby ją zrozumieć, można wyobrazić sobie
namiot trzymający się prosto i stabilnie dzięki odpowiednio napiętym
linkom.
Nie przewraca się, ponieważ oddziałują na niego siły z każdej strony.
Podobnie jest z naszym ciałem: my też mamy w sobie coś w rodzaju linek.
Są to taśmy anatomiczne złożone z tkanki łącznej, na którą składają się
powięzi i mięśnie. Od ich wzajemnego napięcia zależą: postawa, ruch,
jego zakres, styl chodzenia, możliwość ciała adaptacji do zmieniających
się warunków otoczenia.
Jeśli długo przebywamy w jednej pozycji nasze mięśnie i powięzi „sklejają się”. Płyny, dzięki którym w naturalny są sposób ruchome, wysychają.
Taśmy anatomiczne są nową koncepcją anatomii w ruchu. Tom Myers,
dzięki odkryciu w jaki sposób w ludzkim ciele działają taśmy
anatomiczne, stworzył szereg technik manualnego uwalniania struktur
mięśniowo-powięziowych.
Z jakich powodów nasze taśmy anatomiczne stają się nieodpowiednio napięte?
Jeśli długo przebywamy w jednej pozycji, można powiedzieć, że nasze
mięśnie i powięzi „sklejają się”. Płyny, dzięki którym w naturalny są
sposób ruchome, wysychają. Konsystencja żelu zamienia się w zol, który
jest czymś w rodzaju sztywnej sklejającej wszystko do siebie mazi.
Kiedy siedzimy osiem godzin za biurkiem, potem jedziemy windą do
garażu, następnie wsiadamy w samochód, w którym siedzimy godzinę i w
domu też nie ruszamy się, przebywając przy stole lub przed telewizorem,
poszczególne grupy mięśniowe są jakby zagipsowane. Wtedy tkanki się
sklejają i pojawiają się dolegliwości bólowe.
W jaki sposób techniki mięśniowo-powięziowe mogą nam pomóc?
Techniki te stworzono po to, żeby porozrywać te „sklejone” struktury,
pouwalniać je od siebie wzajemnie. One nie tylko przywierają do siebie
i nieruchomieją, ale wręcz się zrastają poprzez włókna kolagenowe,
które wyglądają jak białe niteczki i łączą mięsień z mięśniem, powięź z
powięzią.
Dążymy do tego, żeby ciało znowu było elastyczne, dobrze ukrwione i odżywione.
Właśnie e włókna kolagenowe są powodem utraty pełnego zakresu ruchu.
Terapia uwalniania mięśniowo-powięziowego ma na celu rozerwanie tych
zrośniętych ze sobą struktur. Podczas sesji trzeba oczyścić przegrody
mięśniowe i oddzielić powięź głęboką od mięśni leżących w pobliżu.
Sprzyja to ponownemu nawodnieniu i odwróceniu procesu utwardzania
tkanek. Dążymy do tego, żeby ciało znowu było elastyczne, dobrze
ukrwione i odżywione.
Terapia, którą wykonujesz, nie jest masażem. Podczas sesji
nie położymy się po prostu na stole i terapeuta za nas nie naprawi nam
ciała.
Nie, tej techniki nawet nie można porównać do masażu. Trzeba zacząć
od podstaw, czyli od diagnostyki. Istnieje wzór idealnej struktury
naszego ciała, idealnych proporcji oraz krzywizn. Terapeuta ma za
zadanie zobaczyć, co w ciele jest zaburzone.
Diagnoza opiera się na wiedzy o taśmach anatomicznych, które
wzajemnie napinają się i oddziałują na siebie. Według tej koncepcji
miejsce bólu często znajduje się daleko od przyczyny.
Taśmy gdzieś „zlepiają się”, ale pociągają, powodując ból, zupełnie w
innym. Na przykład taśma powierzchowna tylna zaczyna się na podeszwie
stopy, idzie poprzez ścięgno Achillesa, mięśnie łydki, mięśnie tylne
uda, mięśnie pośladkowe, wchodząc na plecy aż do czepca ścięgnistego na
głowę i do brwi. Jeśli taśma anatomiczna „sklei się” nam w stopie, ból
odczujemy w odcinku lędźwiowym kręgosłupa.
Patrzymy na to, co boli i mając wiedzę, jak wyglądają taśmy anatomiczne w naszym ciele, docieramy bezpośrednio do źródła
Jeśli coś się dzieje z biodrem, przyczyna może leżeć w barku albo w
stopie. Za kłopoty z kolanem najczęściej odpowiadają biodra albo znowu
stopy. Konwencjonalny terapeuta najczęściej skupia się na miejscu bólu.
To tak jakby pastwił się nad ofiarą przestępstwa, a zbrodniarz jest
daleko i nikt go nawet nie podejrzewa. My patrzymy na to, co boli i
mając wiedzę, jak wyglądają taśmy anatomiczne w naszym ciele, docieramy
bezpośrednio do źródła, do pierwotnego zaburzenia w tej strukturze.
Jak wygląda sesja terapeutyczna?
Blokuję tkanki w odpowiednim miejscu, a Klient wykonuje czynny ruch.
Proszę go na przykład o to, żeby poruszał palcami, całą stopą, ugiął
kolano. Terapia jest reedukacją ruchową, mającą na celu zmianę wzorców
ruchowych, by wykorzystywać ciało w dużo większych zakresach.
Praca w obciążeniu grawitacyjnym, czyli kiedy stoimy, jest o wiele
efektywniejsza niż wtedy, kiedy leżymy, bo działa edukacyjnie na nasz
układ nerwowy. O wiele szybciej zapamiętuje on terapię w ruchu. Na stole
nie ma obciążenia na stawach, mięśnie nie są napięte i dlatego układ
nerwowy ma mniejszą czułość.
Kiedy aktywujemy nasze ciało, zaczyna czynnie się uczyć. Klient
praktycznie sam wykonuje terapię pod moim prowadzeniem. To on decyduje,
na ile jest gotowy uwolnić tkankę, czyli reguluje uczucie bólu, jaki sam
sobie zadaje. Techniki mięśniowo-powięziowe są głębokie, bardzo uważne,
bardzo powolne, bardzo dokładne. Na pewno można odczuwać przy nich
pewną dozę dyskomfortu.
Jest to konieczne?
Tak, ból uwalnia. Ten, który pojawia się przy uwalnianiu
mięśniowo-powięziowym, tak naprawdę nie jest bólem. To niechęć przed
zmianą.
Czyli podczas tej terapii nie pracujemy wyłącznie z ciałem, ale też z emocjami?
Tak, psychika bierze tu ogromny udział. Jeśli ktoś zmienia wzorzec,
który go unieruchomił, bo został w jego ciele zapamiętany przez stres,
zaczyna odczuwać tłumione dotąd emocje.
Na przykład garbienie się, wychylanie głowy do przodu jest oznaką
chęci ochrony siebie w oczekiwaniu na zagrożenie. Jeżeli wyprostujemy
się, automatycznie zaczniemy czuć lęk. Ale świadomie będziemy mogli na
niego zareagować, żeby w końcu go uwolnić.
Napięcia psychiczne można uwolnić poprzez ciało.
Nasze tkanki mają umiejętność zapisywania wspomnień i emocji z nimi
związanymi. Ból, który czujemy w ciele podczas terapii, jest
równocześnie bólem psychicznym. Przy uwolnieniu powięziowym często
następuje przypomnienie sobie pewnych traum, co skutkuje uwolnieniem
energetycznym. Energia chce się wydostać na różne sposoby: to może być
płacz, kichanie, histeryczny śmiech, krzyk, szloch, łkanie, kaszel.
Może się zdarzyć, że któregoś dnia wstajemy i czujemy że coś się zmieniło: bo jesteśmy o pół centymetra wyżsi i mamy inną perspektywę patrzenia na świat. Nagle zyskujemy pewność siebie.
Klient wraca do domu i na przykład zasypia na 16 godzin, albo czuje
wściekłość, albo chęć wybiegania się. Obserwuję, że często dzieją się
zaskakujące rzeczy. Pewne wydarzenia mogą mieć miejsce na przykład w
miesiąc po sesji. Ludzie za sprawą pracy z ciałem podejmują wreszcie
długo odkładane przełomowe decyzje w życiu.
Może się zdarzyć, że któregoś dnia wstajemy i czujemy że coś się
zmieniło: bo jesteśmy o pół centymetra wyżsi i mamy inną perspektywę
patrzenia na świat. Nagle zyskujemy pewność siebie.
Nie znajdujemy już w sobie strachu, który wiązał nas w splocie
słonecznym. Po uwolnieniu klatki piersiowej i przepony nagle zaczynamy w
końcu oddychać, zaczynamy żyć poprzez oddech. Pierwszy raz w życiu tak
się czujemy, bo może gdy mieliśmy cztery lata ktoś krzyknął na nas bez
powodu. Wystarczyło. Teraz możemy to zmienić, bo już nie tracimy
energii, którą zużywaliśmy na nieanatomiczne, niefunkcjonalne utrzymanie
ciała.
W ciele blokujemy przepływ energii życiowej.
Głowa wysunięta do przodu powoduje, że na odcinek szyjny kręgosłupa i
na mięśnie pleców działają ogromne siły i to im musimy dawać energię. W
momencie, kiedy głowa wraca na oś z kręgosłupem, kiedy klatka zaczyna
pracować, otwiera się także brzuch. Zaczynamy funkcjonować w zgodzie z
grawitacją i odzyskujemy siły.
Nie musimy już żyć na 10 proc. swoich możliwości, z dnia na dzień.
Zyskujemy ogromną ilość energii, możemy wreszcie zdecydować się na
kroki, których nie podjęliśmy, bo nie mieliśmy na nie siły. Możemy
wreszcie zacząć realizować prawdziwe życiowe cele.
Uwalniając ciało, pozbywamy się lęku. Ale chyba nie podczas jednej sesji?
W trakcie terapii uwalniamy wszystko, co nas hamuje. Ale najpierw
poznajemy się z Klientem, który potrzebuje poczuć ulgę w bólu i zaufać
moim dłoniom. Musi poczuć się bezpiecznie, komfortowo, żeby uwolnił
ciało i emocje. Niektórzy dopiero w domu, po sesji, zaczynają płakać czy
bić poduszkę. Tak też jest dobrze, potrzebna jest przede wszystkim
gotowość na zmianę. Ja tylko towarzyszę w tym procesie.
Należy jednak pamiętać, że terapia powięziowo-mięśniowa ma na celu przede wszystkim poprawę funkcjonowania ciała.
Jest to praca bardzo indywidualna?
U każdego gdzie indziej w ciele pojawiają się napięcia. U jednej
osoby będzie to niewypowiedziana złość zablokowana w stawie
skroniowo-żuchwowym, u drugiej lęk przed życiem w splocie słonecznym, a
jeszcze u innej brak decyzji na zrobienie kroku do przodu w kolanie.
Należy jednak pamiętać, że terapia powięziowo-mięśniowa ma na celu
przede wszystkim poprawę funkcjonowania ciała. Zaczynamy od ciała, a
uwalnianie emocji psychosomatyczne pojawia się samoistnie, bo jest to
tak głęboka praca. Dzieje się to szybciej i mocniej, im mniej ja o tym
mówię a Klient mniej oczekuje.
Czyli wyjątkowość terapii, którą stosujesz, polega na jej głębokości i indywidualnym podejściu, tak?
Tak. Docieramy do mięśni, które leżą pod narządami wewnętrznymi,
czyli musimy przejść obok jelit, wejść pod żebra do przepony, uwolnić
mięśnie dna miednicy. To są obszary głęboko położone.
Na pewno jest to bardzo charakterystyczne dla tej terapii. Ale też
indywidualne podejście, bo wszystko jest uzależnione od diagnostyki. Z
niej wynika, na których odcinkach taśm anatomicznych ćwiczymy. Im
bardziej lokalnie pracujemy, tym terapia jest bardziej precyzyjna i
skuteczna a efekty spektakularne.
Rozmawiała Aleksandra Nowakowska